zaginione skrzypce Marcina Groblicza I

Pamiętacie mój wpis o Manufakturze fajansu w Telechanach? Na jej trop naprowadził mnie opublikowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego katalog strat wojennych. Katalog ten pełen jest skarbów i ciekawostek; jakiś czas temu natrafiłam w nim na zaginione skrzypce wykonane przez polskiego lutnika Marcina Groblicza I. Jak to nieraz bywa, coś mnie zaintrygowało w tych skrzypcach i w dźwięcznym nazwisku dawnego polskiego lutnika. Wtedy nie wiedziałam jeszcze nic o Grobliczu, ale zaczęłam szukać informacji.

Przede wszystkim okazało się, że Marcinów Grobliczów było wielu – co najmniej pięciu. Pierwszy z nich, założyciel lutniczej dynastii, Marcin I (Starszy) urodził się około 1530 roku i zmarł po roku 1609. O Marcinie II niewiele wiadomo, poza tym, że był synem Marcina I. Marcin III, wnuk Marcina I, urodził się około roku 1650 i zmarł około 1730, miał pracownię lutniczą w Krakowie. Marcin IV, syn Marcina III, przeniósł się do Poznania, gdzie grał na skrzypcach w kapeli Collegium Musicorum Posnaniensum i prowadził warsztat lutniczy. Ostatnim z Grobliczów-lutników, o którym zachowała się wieść, był Marcin V, syn Marcina IV, urodzony pod koniec XVII wieku i zmarły po roku 1760, który z kolei mieszkał w Warszawie. Najwięcej skrzypiec z sygnaturą „Groblicz” jest właśnie jego autorstwa. O Marcinie V wiemy sporo dzięki odkryciu, jakiego dokonała Aleksandra Krupska z Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Warszawskiej ASP. Odczytała ona i opatrzyła komentarzem zapomniany rękopis Marcina Groblicza znajdujący się w zbiorach dawnej Biblioteki Wróblewskich w Wilnie (obecnie Biblioteka Litewskiej Akademii Nauk), pochodzący z lat 1706-1739. W rękopisie tym Groblicz notował rozmaite przepisy i receptury własnego autorstwa (między innymi przepis na lakier do skrzypiec!). Jeśli ten temat Was zaciekawił, odsyłam do pracy Aleksandry Krupskiej Zapomniane receptury z pierwszej połowy XVIII wieku mistrza różnych sztuk Marcina Groblicza (2010). Jest to tak naprawdę jedyna praca poświęcona w całości któremukolwiek z Grobliczów. Poza nią pozostaje jeszcze Polski Słownik Biograficzny (a w nim hasło autorstwa Józefa Reissa), Słownik lutników polskich (1953) czy Encyklopedia Muzyczna PWM (1987).

tak wyglądała sygnatura Groblicza Starszego

A teraz o samych skrzypcach: wiadomo, że grał na nich Mieczysław Karłowicz (posiadał egzemplarz z 1710 roku, którego fotografię zamieścił w Kwartalniku Muzycznym z 1911; podaję za: A. Krupskas. 16-17). Ze współczesnych skrzypków gra na Grobliczach Sławomir Tomasik, profesor UMFC i rumuńska skrzypaczka Mira Glodeanu (egzemplarz z 1604 roku). 12 sztuk Grobliczów zachowało się w Muzeum Instrumentów Muzycznych w Poznaniu, nieznane mi bliżej egzemplarze (w tym viola da gamba) znajdują się w Muzeum Narodowym w Krakowie.

Grobliczowie wykonywali swoje instrumenty z drewna jaworu oczkowego, które następnie pokrywali lakierami o barwie „złotawo-czerwono-brązowej”, sporządzanymi według własnej receptury (patrz: Do skrzypcow pokost bardzo dać dobry w kolorze złocistym [w:] Krupska, s. 329-335). Cechą charakterystyczną ich skrzypiec jest główka w kształcie maszkarona nazywanego niekiedy smokiem czy lwem (w przypadku instrumentów Marcina I także z koroną). W 1720 roku Marcin V pobrał za skrzypce wynagrodzenie w wysokości 200 tynfów (trudno oszacować przełożenie tej sumy na dzisiejsze realia – co tłumaczy wyczerpująco Krupska na s. 127-128 – ale prawdopodobnie była to duża kwota). Nie mogły być tanie, ponieważ skrzypce te były bardzo cenione w Europie i dorównywały jakością instrumentom z Bresci czy Cremony.

skrzypaczka Mira Glodeanu i jej polskie skrzypce z 1604 roku z charakterystyczną główką maszkarona

posłuchajcie jak Mira Glodeanu gra Passacaglię Bibera na Grobliczach:

niewyraźne zdjęcie zaginionych skrzypiec z katalogu strat wojennych

A poniżej zdjęcia zachowanych skrzypiec Groblicza I z około 1609 roku (fot. krakowskiego domu aukcyjnego instrumentów smyczkowych Violini Cracovia), wartych dziś co najmniej 150 000 zł (moim zdaniem to okropnie mało jak na taki skarb). Zachowała się zresztą archiwalna strona aukcji Rempexu, na której oferowano skrzypce, które mogły zostać wykonane przez Groblicza I (miały bowiem charakterystyczną główkę). Ich cena wywoławcza wynosiła 100 000 zł. Niestety nie wiem jak aukcja się zakończyła, i co najważniejsze, do kogo one trafiły. Niekiedy pojawiają się wątpliwości co do autorstwa tych instrumentów, ponieważ w czasach kiedy włoskie skrzypce osiągały o wiele wyższe ceny, celowo zacierano na nich ślady polskiej proweniencji lub dodawano włoskie wklejki. Co ciekawe, obalono teorie mówiące, że Grobliczowie uczyli się we włoskich warsztatach (np. u Gaspara Bertolottiego da Salo). Obecnie uważa się, że krakowskie warsztaty dorównywały w XVI wieku warsztatom włoskim i nie ma potrzeby „dowartościowywania” polskich lutników domniemaniami na temat ich nauki u włoskich mistrzów.

 

A tak Wespazjan Kochowski (1633-1700) pisał o drewnie jaworowym:

Kosztowne drzewo, wdzięczny jaworze 
Ty chocieś w głuchym rodził się borze 
Przecię natura tym cię uczciła,
Żeś dała głosu pięknego siła.
A cóż ma heban nad cię jaworze?
Ty masz głos w cenie, a on w pozorze 
On swym widokiem ucieszy oczy
Po tobie wesól człek, gdy wyskoczy

 

3 thoughts on “zaginione skrzypce Marcina Groblicza I

  1. Kolejny przyczynek do wielkiej radości i dumy z dziedzictwa kulturowego Polski.
    Nieznana szerzej postać Marcina Groblicza- jaka szkoda…
    Ile jeszcze takich zapomnianych historii.
    Świetny artykuł.

Dodaj komentarz

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.